Fleur od ostatniego wtorku jest już kastratką, a w
związku z tym, ze jej szanowna mama ma uraz na tym punkcie od czasu
kastracji Florianka, chciał nie chciał musiałam dziewczyny rozdzielić,
do czasu aż Fleur nie przestała śmierdzieć weterynarzem. Awantura, którą
urządziła Fleur gdy wróciła do domu po zabiegu - oczywiście od razu
pełna sił, werwy i czująca się jako ten młody bóg
- wprowadziła zaś nieco zamieszania. Fleur tak bardzo nie potrafiła
zrozumieć dlaczego ni z tego ni z owego zabraniam jej wejścia do Tinki,
dlaczego każę, jej przebywać z tą bandą przebrzydłych sierściuchów, z
którą ona nie chce mieć absolutnie nic wspólnego, że koncert szczególnie
w pierwszej dobie dawała przedni
Bunt i niezadowolenie okazywała awanturując się pełnym glosem,
rozdając kuksańce, wymachując łapami na każdego kto miał pecha znaleźć
się obok niej i prychając i fukając na co bardziej nielubianych
Na drugi dzień zaaplikowałam niezadowolonej pannicy Kalm Aid i po nim
stonowała na tyle, ze dało sie z nią jakoś wytrzymać - naprawdę jest
niezły i efekt, który przyniół przekroczył moje oczekiwania
Dziś w końcu postanowiłam spróbować czy wg Tinusi Fleur już nie śmierdzi obrzydliwie wetem nie śmierdzi i aktualnie mam tu szalony rytualny taniec radości w wykonaniu Tinuni i Fleur
coś niesamowitego, gadają do siebie, nawołują wzajemnie, przytulają,
głowy szorują i uszka i oczka, Fleur oczywiście na chwilkę na cycach u
Tinusi zawisła, które ta z rozkoszą jej wywaliła do cyckania
Zwariowały dziewczyny z radości, ze w końcu znowu są razem, coś zupełnie nieprawdopodobnego
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz