Dziś dzieci M kończą 6 tygodni
Potrafią już samodzielnie wcinać mięsko i suchą karmę z talerzyków
potrafią korzystać z kuwetki
od piątku nie było już żadnej wpadki pozakuwetkowej więc chyba w pełni opanowały tą sztukę
Oczywiście nie ma co nawet wspominać o takich drobnostkach i
oczywistych umiejętnościach jak picie wody z fontanny czy wspinanie się
na pufa w celu udania się na zasłużony odpoczynek
Planowałam w ten weekend zacząć wprowadzać je powolutku do stada, ale
plany postanowiła pokrzyżować mi Hollywoodka dostając rujki
W związku z tym, maluchy zaczęły przyjmować gości u siebie. Pierwsza
przyszła do nich Demi, obwąchała maluchy zafascynowana, obiegła caly ich
pokój, podjadła sobie z ich miseczki
i dawaj grać w piłkę z podrzutami, skokami i wygibasami
Maluchy ciotkę Demi przyjęły... jakby ja całe życie znały
nie zrobiła na nich najmniejszego wrażenia i tylko jej pupy do
wylizywania nadstawiały smyki sprytne no bo przecie co się będzie ciotka
obijać skoro do dzieci przyszła to niech się nimi zajmuje jak należy
Jedno co Melody wprawiło w pierwszej chwili w osłupienie i lekki wytrzeszcz oczu
to te dzikie skoki i podrzucanie piłki, ale po pierwszej chwili
zdumienia, doszła do wnioski, że ona to taką ciotkę lubi i pognała grac
razem z Demi
Kolejnym gościem było Straszydło, dzieci przyjęły ją podobnie jak Demi
a nawet lepiej, bo akurat były mniej zaspane więc cała czwórka ruszyła
na powitanie kolejnej ciotki z radosnym okrzykiem: ze mną sie pobaw, ze
mną
Dzieci odwiedziła tez Sierra, poznać to jej za bardzo nie poznały, bo
wszystkie trzy dziewczyny akurat spały i tylko Merlinek był na chodzie.
Sierra wzorem jamnika oblazła cały pokój brzuchem prawie po podłodze
szorując
dziewczynki obwąchała, z miski się poczęstowała - przecież chyba po to ją tam zaprosiłam
i już była prawie pewna siebie, gdy Merlin w radosnych podskoczkach
podbiegł do niej i "uwięził" ją miedzy porodówka a piecem... no i Sierra
wydała z siebie ostrzegawczy pomruk: sssspadaj mały, jesteś straszny
No ale biorąc pod uwagę, ze gdy pierwszy raz zobaczyla marysiowe dzieci L zwiała jakby ja sto diabłów goniło
i tak uważam, że zrobiła ogromne postępy w "natychmiastowym" akceptowaniu dzieci
M-aluchy biegają już jak dorosłe kociaki, ile razy wchodze do pokoju gnają do mnie na łeb na szyję: ale fajnie, ze jesteś
będziemy się bawić
A gdy siadam przy komputerze cała czwórka wspina się po mojej nodze i w
większości przypadków udaje im się juz wgramolić na moje kolana
rozsiadają sie wtedy wygodnie, podglądają co tez widać na ekranie monitora i każą się miziać
Jakie cudnie brodate ;))) Słodkości.
OdpowiedzUsuń