A tymczasem, od wczoraj mam co chwilę stan przedzawałowy Szanowna koleżanka Maryśka, też chyba podczytywała jak pisałam bloga i maupa jedna oczywiście wyczytała to co ją najbardziej interesowało A jak to z młodzieżą bywa, co wyczytała to i w życie wprowadzić postanowiła i naśladuje dawne wyczyny własnej matki i co chwilę skacze mi z pieca na szafę Odległość niby nie jakaś gigantyczna, bo coś koło 1,5 metra, ale za to pod sufitem, a po drodze jeszcze drzwi do pokoju i nad tymi drzwiami mała naśladowczyni Melbiszona szybuje mi co chwilę Nie powiem, żebym była tym zachwycona a nie ma nawet jak tego zabezpieczyć, bo ani szafy nie ma gdzie przesunąć, ani tym bardziej pieca Zostaje tylko dziada rozebrać piec mam na myśli oczywiście A, no i jest jeszcze jedna możliwość - Maryśkę podtuczyć bo Melba od czasu jak masy nabrała zapomniała o takich podsufitowych akrobacjach, więc śmiem przypuszczać, że i Maryśka powinna pójść w jej ślady
No a na razie wygląda to tak, że Maryśka co chwilkę włazi na piec, gdy się przymierza do skoku, ja wrzeszczę: Maryśka, ani mi się waż a ta tylko na mnie łypnie pogardliwie i szuuuu na szafę No to ja biegiem do drugiego pokoju po drabinę, pędem z powrotem z drabiną pod pachą i ściągam akrobatkę, która zniecierpliwiona wierzga nogami, bo chciała już wykonać skok w drugą stroną albo przynajmniej obejrzeć sobie pokój z tej nowej perspektywy ale z pewnością nie lądować na podłodze
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz