Wczoraj postanowiłam Zuzię uwolnić z kaftana, bo ani do miski sama nie poszła, ani do kuwety, wszędzie musiałam ją zanosić i zaczęłam się już poważnie martwić tym kuwetkowaniem, no bo kuwetkowanie na komendę nie wydaje mi się najlepszym rozwiązaniem
Gdy zdjęłam jej kaftan lizała się jak oszalała, no ale zagryzłam palce i dałam jej spokój, w końcu niczego innego się nie spodziewałam po uwięzieniu, jak dokładnego umycia się po paskudnych lekarstwach i jeszcze bardziej paskudnym kaftanie Po pierwszym gruntownym szorowaniu dała spokój i teraz ją obserwuję No sama nie wiem, chyba nie wygląda to źle , ale ile razy jej do brzuszka zaglądam, to od razu zaś się szoruje i nie wiem czy to z mojego zaglądania czy dalej jej coś dokucza
Zuzia przy każdym moim podejrzanym ruchu daje dyla pod łóżko ale generalnie nadmiernie jej się nie dziwię A po za tym dziewczynina szaleje z radości co chwilkę urządza dzikie tańce podryguje i podskakuje by za chwilkę paść na plecki i przeciągać się z wielkim upodobaniem
Kurcze, mam nadzieję, że już nie będę musiała jej w kaftan z powrotem wsadzać
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz