Z głębi Rosiji dotarły
dziś do mnie nowe wieści o Kathmandu, który w nowym domku został
przechrzczony i zwie się teraz Mush. Jak tylko dziecina odespała trudy
podróży od razu stwierdził, ze jest u siebie na brak apetytu nie narzeka swoich Dużych pieszczotami zamęcza
kociaki kocha - tylko ich mama nieco się jednak jego miłości do jej
dzieci obawia, bo kto by uwierzył, ze taki wielki byk, to jednak ciągle
jeszcze dzieciątko
Miłość do wody, która kwitła i u mnie, tam rozwija skrzydła coraz
mocniej i podobno Kathmandu - Mushi kiedy tylko ma okazję tapla się w
wodzie Muszę szybko ostrzec jego Dużych - bo mi to z głowy wyleciało poprzednio - że Kathmandu to taki macher, że krany pasjami otwiera
Kiedy był u mnie nigdy go na tym zbożnym dziele nie przyłapałam, za to
ciągle latałam wodę lejącą się pełna parę zamykać - w nocy też On był w moich oczach pierwszym podejrzanym... a po jego wyjeździe woda cudownym sposobem przestałą sie z kranów lać
Kilka foteczek jak to Kathmandu radzi sobie w Nowosybirsku
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz