środa, 25 lipca 2012

25 lipiec 2012

Dawno żadnych fotek nie wstawiałam :diabolek: czas najwyższy zaległości nadrobić :-P

Demiszonek :serce: udająca ...papugę :mrgreen:


co jest?

nie ma to jak przyjemny wyraz twarzy :mrgreen:



i w końcu dama w oknie :)


i Melbiszon :)
naokienna

i koszyczkowa - słodka niunia :mrgreen:









I kilka newsów z życia maluszków :mrgreen: Wczoraj poznały swojego ojca :mrgreen: Imbryczek tak się już darł pod ich drzwiami :hyhy: że to skandal, szczyt chamstwa i obłudy, że on rozumie, ze go nie wpuszczałam jak malusie całkiem były, ale teraz... to juz gruba przesada :zakaz: no i pękłam i go wpuściłam - w końcu ojciec też jakieś prawa ma :-P Imbryś wpadł do nich jako ta bomba, nim ich dobrze obwąchał, juz im pupska wyszorował - w końcu nikt lepiej nie odsikuje dzieci niż tatuńcio :wampir: a że juz potrafią same? - a w czym jedno drugiemu niby ma przeszkadzać :-P ;) Maluchy były nieco oszołomione taką wylewnością, od razu, na dzień dobry ale po pierwszym wytrzeszczu oczu wywołanym szorowaniem ich pup :shock: raźnie za nim tuptały na tych swoich krzywych, chudych nogach :-P
Leo chyba już całkowicie opanował sztukę kuwetkowania :ok: ale na razie korzysta jedynie z małej kuwetki dla kocich niemowlaków ;) Kiedy nadchodzi czas na kuwetkowanie, Leo pędzi do małej kuwety i z wielkim skupieniem na pysiu, tworzy co ma w danej chwili stworzyć :ok: Luisek korzysta z kuwety dziecięcej i wielkiej kuwety mamy... ale za to od czasu do czasu nie widzi nic zdrożnego w tym, żeby pięknym si przyozdobić podkład na którym stoi mała kuweta - w końcu przecież po to ten podkład tam położyłam, więc on, Luis nie może mnie zawieść, co tak będę po próżnicy podkłady rozkładać ;)
Stwory gonią się po całym pokoju :super: korzystają już z małych drapaczków, interesują się zabawkami, uprawiają zapasy i zaczynają zaglądać do miski z karma mamy i do fontanny. Leo na razie nie rozgryzł ich przeznaczenia :thinking: a Luisek - jako, że to żarłacz pospolity jest już kombinuje jak by tu taka sucha karmę ugryźć :thinking: a i wody z fontanny skosztował... tyle tylko, że noskiem ;)

Maryśka to bardzo mądra matka :serce: najmądrzejsza z moich dotychczasowym kocich mam :serce: Ona ma sobie tyle spokoju i wiary w to, że nikt jej dzieciom nic złego nie zrobi, że jako jedyną mogłam przy wszystkich poprzednich miotach pozwalać jej na odchowanie dzieci w samym środku stada z łażącymi obok kotami :) To pierwszy miot, przy którym ją odizolowałam i mimo, tego, że poprzednio jej nie przeszkadzało... a może raczej należałoby powiedzieć, nie wpadała w histerię ;) że ktoś jej dzieciom zagrozi, to jednak tym razem postanowiłam dać jej kompletny luz i widzę, że jest maksymalnie wyluzowana i może bez żadnego rozpraszania rozkoszować się urokami macierzyństwa :)
Po za tym byłam też ciekawa jak to wpłynie na dzieciaki :oczami: do tej pory twierdziłam, że dzieci Marysi są takie wyluzowane i nigdy nie prychnęły na żadnego innego kota, bo mają z nimi do czynienia od samego początku swojego życia... no ale chyba mi przyjdzie zweryfikować to twierdzenie :wampir: tych dwóch, mimo, że znali do tej pory tylko mamę i mnie, zachowują się dokładnie tak samo, jak ich młodsze rodzeństwo :oczami: tak więc to chyba jednak robota genów i cudownego charakteru matki i jej spokoju, bo gdyby czuły, że ona się niepokoi, same pewno też by się obawiały, a skoro czują jej spokój to i one są pełne ufności i dziecięcej ciekawości i gości przyjmują z otwartymi ramionami :mrgreen:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz