środa, 18 lipca 2012

4 lipiec 2012

Wczoraj pożegnałam się z Kathmandu :serce: niedawno dostawałam wiadomość, ze w końcu dotarł szczęśliwie do nowego domku, po długiej, stresującej i męczącej podróży.
Miot K to miot rekordów ;) Kardamon zamieszkał najbliżej z moich dotychczasowych dzieci, około 10 minut drogi ode mnie :mrgreen: natomiast Kathmandu zamieszkał najdalej... bo w Nowosybirsku :) Podróż rozpoczął od leżenia pokotem na moich kolanach w pociągu przypominającym saunę :racja: potem zwiedzaliśmy lotnisko aż w końcu ja pojechałam do domu a Katmandu na dobre rozpoczął wyprawę swojego życia :) Umierałam ze strachu, bo odlatywał wczoraj wieczorem z Warszawy, a ja wiedziałam tylko, że w Warszawie szaleje burza, no ale Kathmandu miał okazję oglądać sobie tą burzę z okien samolotu bezpieczny na kolanach przesympatycznej Maszy :) Potem nocował w Moskwie, by w końcu dziś spędzić kolejne 4 godziny w samolocie do Nowosybirska. No ale na szczęście już jest bezpieczny w swoim nowym domku i mam nadzieję, że szybko pokocha swoich Dużych i nowe kocie przyjaciółki :serce:
Szczęśliwego życia kochany Kathmandu :serce: morza miłości twoich Dużych i kocich przyjaciół. Wszystkiego Naj mój mały, dzielny podróżniku :kocham: :wyznanie: :bukiet: :serca:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz