Wczoraj pożegnałam się z Kathmandu niedawno dostawałam wiadomość, ze w końcu dotarł szczęśliwie do nowego domku, po długiej, stresującej i męczącej podróży.
Miot K to miot rekordów Kardamon zamieszkał najbliżej z moich dotychczasowych dzieci, około 10 minut drogi ode mnie natomiast Kathmandu zamieszkał najdalej... bo w Nowosybirsku Podróż rozpoczął od leżenia pokotem na moich kolanach w pociągu przypominającym saunę potem zwiedzaliśmy lotnisko aż w końcu ja pojechałam do domu a Katmandu na dobre rozpoczął wyprawę swojego życia
Umierałam ze strachu, bo odlatywał wczoraj wieczorem z Warszawy, a ja
wiedziałam tylko, że w Warszawie szaleje burza, no ale Kathmandu miał
okazję oglądać sobie tą burzę z okien samolotu bezpieczny na kolanach
przesympatycznej Maszy
Potem nocował w Moskwie, by w końcu dziś spędzić kolejne 4 godziny w
samolocie do Nowosybirska. No ale na szczęście już jest bezpieczny w
swoim nowym domku i mam nadzieję, że szybko pokocha swoich Dużych i nowe
kocie przyjaciółki
Szczęśliwego życia kochany Kathmandu morza miłości twoich Dużych i kocich przyjaciół. Wszystkiego Naj mój mały, dzielny podróżniku
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz