22 listopad 2009r.
Jak na razie stosuję zasadę widzeń indywidualnych
Dzisiaj załapała się Marysia, nie to żebym ją specjalnie zapraszała, po prostu smyrnęła cichaczem jak wchodziłam i biegusiem wskoczyła na drapak, zajęła zaszczytny punkt obserwacyjny na hamaku i wpatrywała się w dzieci wzrokiem podobnym do florkowego
Jak ja zajęłam się dziećmi, zaś cichaczem zeszła na dół i dorwała się do tinusiowej miski z kittenem
Później, tak od niechcenia i minką: zachowujmy się normalnie
podeszła do zielonego z maluchami w środku... no i zaś dała dyla na hamaczek 
A maluszki coraz bardziej rozbrykane
Dzisiaj Tinusia zrobiła mi pobudkę o 5 rano, twierdząc, ze jest strasznie baaardzo głodna
- też mi nowość, a kiedy ona nie jest głodna
Wstaję, patrzę a dzieciaki podskakują, podrygują, zagryzają się okrutnie
Szybko nakarmiłam zgłodniałą
Tinkę rozsiadłam się wygodnie przy maluchach i autentycznie płakałam ze śmiechu na widok tych ich podrygów i wygibasów
Ale moje dzieci nie tylko nauczyły się już bawić, umieją także wzajemnie się wylizywać
obejmują się łapkami i myją sobie wzajemnie pysie
Mówię Wam, co za cudny widok
Z charakterków bardzo przypominają mi małego Florianka
i to cała czwóreczka
Są tak cudownie ufne, tak niesamowicie lgną do mnie, ile razy usiądę obok od razu się do mnie gramolą
Uwielbiają jak jak je miziam, aż oczka przymykają z zachwytu i tylko się nastawiają tu jeszcze i tu i tu poproszę
A że rąk nie mam czterech
i jednocześnie mogę miziać tylko dwa kotki, to pozostała dwójka układa się na mnie, albo przytula do rąk, albo włazi za dekolt
Strasznie kochane te moje maluchy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz