sobota, 28 sierpnia 2010

Pranie kota

Ja kąpię koty w kabinie prysznicowej :) i uważam, że ten który wymyślił kabinę prysznicową musiał mieć kota :diabolek: Raz miałam wątpliwą przyjemność uczestniczyć w kąpieli kota koleżanki w wannie i komfort w kabinie jest dla kota nieporównywalny :oczami: . U mnie procedura wygląda mniej więcej tak:
Zamykam się z wybrańcem w przedpokoju, żeby mi nigdzie nie zwiał :diabolek: nakładam Goopa i rozpoczynam czynności przygotowawcze, czyli wyciągam cały zestaw szamponów, rękawicę ekonnetti, ręczniki, ubieram się w w mój mundurek kąpielowy :diabolek: czyli stary dres.
Następnie nagoopowanego delikwenta biorę na ręce, opowiadam głupoty jak to niesłychanie kotecek kąpiel uwielbia, jak to przyjemnie itd itp i tak bredząc słodkim głosikiem pakuję siebie i kota do kabiny.
Puszczam wodę, ale tak, żeby strumień lał się na mnie - to po to, żeby na dzień dobry nie zaserwować kotu huku wody uderzającej o dno brodzika, bo to wyraźnie się kotom nie podoba, przełączam na prysznic i też układam go tak, żeby woda szuszczała jak najmniej.
Rozsiadam się wygodnie na siedzisku w brodziku i zazwyczaj od razu mam kota na kolanach, nawet bez nadmiernego mojego zapraszania ;) I takiego siedzącego na moich kolanach kotecka szoruję - w zależności od potrzeb i zastosowanego w danym momencie zestawu - spłukiwanie goopa, nakładanie szamponu, ja robię to rękawicą econetti, bo tak mi jest najwygodniej, potem zaś spłukiwanie, kolejny szampon, spłukiwanie itd. W międzyczasie oczywiście gadam cały czas jak najęta :hyhy: opowiadając jak to koteckowi przyjemnie, miziam, przytulam, całuję i jak do tej pory najgorszym czynem pranego kota jest wydzieranie się w niebogłosy (Florianek :diabolek: ) ale nie ma ani wyrywania się, ani aktów przemocy, o łapoczynach czy próbach gryzienia nie wspominając ;) .
Po dokładnym wypłukaniu, wynoszę zmokrzaka na zewnątrz i natychmiast zawijam w ręcznik kąpielowy, na to jak jeden mąż reagują wyraźną ulgą i jako te grzeczne niemowlaczki - zawiniątka leżą mi na kolanach dłuższą chwilę.
Nigdy nie suszę kotów suszarką, raz spróbowałam Tinkę i tak mi nagadała, ze mi się odechciało :hyhy: tak więc wypuszczam zmokrzadełko na mieszkanie i pozwalam, żeby poprawił sobie fryzurkę po swojemu i czekam aż mi wybaczy moje niecne postępowanie :-P

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz