niedziela, 29 listopada 2009

29 listopad 2009r.

A my rozkoszujemy się weekendem :-D No dobra :diabolek: nie cały czas jest sielankowo :diabolek: Wczoraj maluszki po raz pierwszy zareagowały na weekendowe sprzątanie :) No nie powiem, nawet im się podobało łazić za pańcią i pomagać :diabolek: ale nadeszła w końcu straszna chwila :przestraszony: pańcia, ta fajna pańcia, która do tej pory tylko same miłe rzeczy robiła :przestraszony: nagle przyprowadziła do pokoju jakiegoś strasznego i strasznie ryczącego potwora :trwoga: Chłopcy przytulili się do siebie w zielonym, Connorek aż zatrząsł się ze strachu, Claire lotem błyskawicy ukryła się za zielonym, przycupnęła tam cichutko w nadziei, ze jak się dobrze schowa to ten potwór nie zdoła jej dopaść :modlitwa: Widząc taką reakcję dzieci, odkurzałam, wzorem Claire - lotem błyskawicy ;) Potem paskudna pańcia przyniosła jeszcze drugiego potwora :przestraszony: ten już był troszkę mniej straszny bo tak nie ryczał przynajmniej :przestraszony: ale za to syczał i leciała z niego gorąca para :przestraszony: Na szczęście po tych strasznych chwilach, przyszła mamunia :serce: wylizała dzieci, wyprzytulała i mogły szybciutko zapomnieć o tych okropnych wizytach, uwieszone na maminych cycusiach :serce:
Ale muszę się przyznać, ze nie był to jeszcze całkiem koniec mojej niecnej działalności weekendowej :oops: Postanowiłam, że i dorosłym kotom coś się należy ;) dorwałam więc Onysia, i to jak podstępnie :racja: , udając, że się z nim bawię, nagle go porwałam w ramiona i pognałam, nim się zorientował o co chodzi, do łazienki :racja: Oj, płakał straszliwie :placze: i żalił się, ale pańcia była nieubłagana i wyszorowała biednego koteczka od stóp do głów :przestraszony: pomimo jego bardzo sprawnych i nawet kilkakrotnie uwieńczonych sukcesem, prób otwarcia drzwi od kabiny :racja: Ale za to jaki jest teraz piękny, pachnący i czyściutki :amorek: No przecież głowa rodziny nie może chodzić po domu jako ten uflejany tłuścioch :zakaz:
Floriankowi też się nieco oberwało :racja: przy czesaniu zauważyłam, że na portkach zaczął mu się robić kołtun :thinking: no i trzeba było zwalczyć paskudę w zarodku :evil: A że Florianek takich operacji niezwykle nie lubi :dobani: to po operacji byliśmy dobre trzy minuty wzajemnie na siebie głęboko obrażeni
Chwile grozy nie ominęły też wczoraj Melby :trwoga: Gdy ostatnio była u dzieci, były jeszcze mocno nieporadnymi chrabąszczami, przychodzi wczoraj z wizytą :niecierpliwy2: i co widzi :przestraszony: z uroczych chrabąszczy dzieci przeistoczyły się w istne stado rozszalałych myszy :przestraszony: Biedna Melba :pocieszanie3: wylizała pośpiesznie pupkę Colinka, liznęła pysio Carloska, no ale tu już jej hartu ducha zabrakło i zwiała na łóżko przed atakiem podgryzających ją w łapki, doskakujących do szyjki i w ogóle plątających się wszędzie dzieciaków :thinking: Jej szok był tak ogromny :shock: że bidula wpakowała się pod różowe legowisko - mnie tu wcale nie ma ;)

No a dziecidełka zdobywają kolejne umiejętności :mrgreen: Potrafią już pić wodę z maminej miseczki :shock: Prekursorem tej nowej pasji był Colinek :-P Zastałam go jak z wielką pasją wylizywał miseczkę mamusi, tyle tylko że z zewnętrznej strony :laughing: Chwilkę później przypląsała do niego Claire: Colin, ale ja widziałam, że mama robi to jakoś inaczej , tylko zupełnie nie wiem jak Do debaty miskowej dołączyli Carlos i Connor :niecierpliwy2: Łaziła cała czwórka wokół tej miski, dumała, kombinowała, włazili, przy okazji do miski z karmą :laughing: i w końcu eureka kolejne główki pochylają się nad wodą w miseczce i słyszę tylko, psik, psik, psik - to złośliwa woda podstępnie dostała się maluszkom do nosków :lol: Po kilku psiknięciach dzieciaki załapały :racja: nie noskiem tylko języczkiem :hurra: ale dobre to picie w miseczce mamusi :mniammniam:

Maluszki odkryły też kuwetę :mrgreen: Nie, nie, nie to żeby planowały ją wykorzystać zgodnie z jej przeznaczeniem :-P ale Connor i Claire uwielbiają kuwetę zagryzać :laughing: No a bohaterem został wczoraj Colin :racja: który wpadł na genialny pomysł, żeby spróbować czy żwirek to aby przypadkiem nie jest jadalny :zdziwko: Tym samym spowodował, że najpierw zerwałam się na równe nogi i dawaj mu ten żwirek z pysia wyciągać :przestraszony: a potem biegusiem pognałam do sklepu po żwirek drewniany, no bo jak już mają co podjadać, to z dwojga złego lepiej trociny niż bentonit :racja: To pierwsze dziecko w moim domu, które wpadło na taki pomysł :racja: ani maluchy A ani Florianek takowych pomysłów nie miewały :zakaz:
Zabawy maluszków są coraz bardziej kocie :mrgreen: biegają, szaleją, zagryzają się okrutnie :laughing: zabawki już też zostały docenione :ok: myszy można super zagryzać, można też z nimi w pyszczku biegać po pokoju, a jak się piłeczkę popchnie to ona ucieka :-D No normalnie rewelacja :brawa2: :kciuki2:

Dzieciaki uwielbiają moje nogi :laughing: Jak pańcia stoi, to te nogi są świetną drabinką i można się po nich wspinać do góry :niecierpliwy2: A jak pańcia siedzi na podłodze, no to nie ma wtedy lepszego miejsca, do spędzania czasu :-D I w zależności od potrzeb w danej chwili, te siedzące nogi pańci :hyhy: służą do tego, żeby cała czwóreczka się na nie wgramoliła i można się przytulić i usnąć, a pańcia wtedy mizia delikatnie bo brzusiach i główkach i po całym ciałku :serce: Można też się tam świetnie bawić, no bo jakież jest lepsze miejsce do zagryzania rodzeństwa, do zabaw w koci łapci, do wzajemnego wylizywania sobie pyśków :serce: No a jak by tego wszystkiego było mało, można jeszcze tarmosić pańci nogawki i można też wleźć do nich, a pańcia wtedy tak fajnie popiskuje :laughing: