Podjęłam trudną dla mnie decyzję, decyzję
podjęłam tak naprawdę wiele miesięcy temu, tylko jakoś z realizacją było
troszkę gorzej... dziś w końcu się zmobilizowałam i dałam właśnie na
mojej stronie ogłoszenie adopcyjne o Tince i Fleur. Skopiuję i tutaj, bo
jakoś drugi raz nie mam ochoty pisać, a może ktoś z MruMrusiów zna ich
przyszły domek, a już na pewno MruMrusiowe kciuki są bardzo mile
widziane, bo znalezienie wspólnego domu dla dwóch kotek i to takiego
domku o jakim ja marzę dla nich, może okazać się wcale nie takie łatwe.
Tina i Fleur to mama i córka, które ze wszystkich kotów na świecie
kochają najbardziej siebie nawzajem. Więź, która je łączy to coś więcej
niż więź pomiędzy matką a córką, to także wielka przyjaźń, granicząca
niemalże z wzajemnym uzależnieniem... Razem leżą, przytulają się do
siebie, obejmują łapkami, wzajemnie się myją, razem jedzą, razem kładą
się w koszyczku czy na kocyku, czy legowisku, razem idą na parapet żeby
powygladać przez okno
Obie inne koty ewentualnie tolerują... ale tylko niektóre, a są takie,
których towarzystwa znieść nie potrafią. Tina ma tym tle większe
osiągnięcia niż Fleur - najprawdopodobniej z racji wieku. Tinka nie może
spotkać się z Onyksem ani z Florkiem, a ostatnio do grona
nietolerowanych przez nią kotów dołączył Iberico. Fleur tylko krzyczy
;> ewentualnie wymachuje łapami do kompletu, natomiast Tinka tych
których znieść nie może... tłucze niemiłosiernie, tak więc efekt tego
jest taki, że jest oddzielana od kotów, których nie lubi. Aktualnie
sytuacja jest na tyle napięta, że Tinka i Fleur zamieszkały w osobnym
pokoju, do którego pozostałe koty w ogóle nie wchodzą... i obie wydają
sie zachwycone tym, że żaden paskudny kot nie pęta im się po ICH
terenie, że mają święty spokój i mogą wzajemnie miziać się i przytulać
ile tylko mają ochotę. Obie panny, tak jak kotów innych nie lubią, tak
już ludzi lubią bardzo. Tinusia w ciągu dnia bardzo skwapliwie przyjmuje
wszelkie hołdy składane jej osobie, ale uwielbia też mieć dużo świętego
spokoju, musi przecież wyspać się, wygrzać na słońcu, wyprzytulać z
Fleur. Bardzo ważnym punktem dnia dla Tinki jest moment karmienia, bo
Tinka jeść kocha. Kiedy szykuję jedzenie Tinusia tańczy cały czas wokół
mnie, przymila się, strzela baranki, całuje mnie w czoło by w finale z radosnym pomrukiem dosiąść do ukochanego jadła
Wieczorową porą, a czasem i w środku nocy... Tinka uwielbia przyjść i
wpakować się albo na moją głowę, albo pod kołdrę, wtedy przytula się
całym ciałem, mruczy jak szalona i każe się miziać i tarmosić od czasu
do czasu w ekstazie miziankowej wylizując całą moja twarz swoim
szorstkim językiem ;>
Fleur z kolei jest zdecydowanie bardziej aktywna niż mama, chce się i
pobawić i pobiegać. Lubi też łazić za człowiekiem, żeby przyglądać się
co też ciekawego robi. Kiedy tylko ma okazję wskakuje mi na kolana, a
jeszcze chętniej na brzuch, najpierw ugniata mrucząc, potem kładzie się,
cały czas mrucząc i nastawiając wszystko co tylko można do wymiziania
Dla Tinki i Fleur szukamy wspólnego domu, bo rozdzielenie kotek, które
tak bardzo się kochają... byłoby po prostu nieludzkie. Musi być to dom
bez innych kotów, bo szansa na to, że szczególnie Tinka zaakceptuje
jakiegoś innego kota jest minimalna, a ryzyko nienawiści połaczonej z
łapoczynami ogromne. Powinien być to dom w którym panuje względny
spokój, nie bardzo wyobrażam sobie którąkolwiek z nich z biegającą z
dzikim przytupem i indiańskimi okrzykami gramadką dzieci
Szukamy domu, w którym obie staną się księżniczkami na piedestale,
dostaną tyle uwagi, czułości i miłości ile jej potrzebują. Wtedy i one
będą szcześliwe mając siebie nawzajem i kochających je ludzi i ich
ludzie będą szczęśliwi mając dwie miłe i zrównoważone panny, kochające
bardzo mocno siebie nawzajem i człowieka, któremu mogą rozdawać każdej
nocy buziaki
Oczywiście obie pojadą do nowego domu już jako kastratki.
Taki obrazek to standard w wykonaniu Tiny i Fleur
jedynie te małe stópki pośrodku nie należą do żadnej z nich a do Jasia
z miotu I, który Fleur wychowywała razem z mamą... jednocześnie
korzystając z okazji dosysała się do maminego cycusia.... co często
zdarza się i dzisiaj
Melba, Tinka, Onyks i Florek nie mogą mieszkać
razem w jednym domu, po pierwszych awanturach myślałam, że te stosunki
są do naprawienia, nie, nie są. A życie, gdzie albo się tłuką, albo
każdy jest osobno to męka dla wszystkich. Tinka i Melba do tej pory
mogły być razem, ale Tinka tłucze Melbę kiedy coś jej się nie podoba, a
nie może dopaść żadnego faceta, żeby spuścić mu łomot
A Florus nie lepszy, taka niby to niedojda, a przy byle okazji bije
Onysia, nawet wtedy, kiedy jego zdaniem ja za mało czasu się z nim
miziam - w końcu to na pewno jest wina Onysia
Oczywiście Tina i Melba równo tłuka Florka i Onyksa, to znaczy
tłukłyby gdyby nie były od nich oddzielone. A w ostatni weekend Tinka
złomotała Iberyczka... bo za szybko biegał z dzieciakami a Florus w związku z tym, że bardzo nie lubi takich awantur, stłukł Onyksa, bo to przecież była jego wina.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz