sobota, 26 maja 2012

11 maj 2012

Podjęłam trudną dla mnie decyzję, decyzję podjęłam tak naprawdę wiele miesięcy temu, tylko jakoś z realizacją było troszkę gorzej... dziś w końcu się zmobilizowałam i dałam właśnie na mojej stronie ogłoszenie adopcyjne o Tince i Fleur. Skopiuję i tutaj, bo jakoś drugi raz nie mam ochoty pisać, a może ktoś z MruMrusiów zna ich przyszły domek, a już na pewno MruMrusiowe kciuki są bardzo mile widziane, bo znalezienie wspólnego domu dla dwóch kotek i to takiego domku o jakim ja marzę dla nich, może okazać się wcale nie takie łatwe.

Tina i Fleur to mama i córka, które ze wszystkich kotów na świecie kochają najbardziej siebie nawzajem. Więź, która je łączy to coś więcej niż więź pomiędzy matką a córką, to także wielka przyjaźń, granicząca niemalże z wzajemnym uzależnieniem... Razem leżą, przytulają się do siebie, obejmują łapkami, wzajemnie się myją, razem jedzą, razem kładą się w koszyczku czy na kocyku, czy legowisku, razem idą na parapet żeby powygladać przez okno :) Obie inne koty ewentualnie tolerują... ale tylko niektóre, a są takie, których towarzystwa znieść nie potrafią. Tina ma tym tle większe osiągnięcia niż Fleur - najprawdopodobniej z racji wieku. Tinka nie może spotkać się z Onyksem ani z Florkiem, a ostatnio do grona nietolerowanych przez nią kotów dołączył Iberico. Fleur tylko krzyczy ;> ewentualnie wymachuje łapami do kompletu, natomiast Tinka tych których znieść nie może... tłucze niemiłosiernie, tak więc efekt tego jest taki, że jest oddzielana od kotów, których nie lubi. Aktualnie sytuacja jest na tyle napięta, że Tinka i Fleur zamieszkały w osobnym pokoju, do którego pozostałe koty w ogóle nie wchodzą... i obie wydają sie zachwycone tym, że żaden paskudny kot nie pęta im się po ICH terenie, że mają święty spokój i mogą wzajemnie miziać się i przytulać ile tylko mają ochotę. Obie panny, tak jak kotów innych nie lubią, tak już ludzi lubią bardzo. Tinusia w ciągu dnia bardzo skwapliwie przyjmuje wszelkie hołdy składane jej osobie, ale uwielbia też mieć dużo świętego spokoju, musi przecież wyspać się, wygrzać na słońcu, wyprzytulać z Fleur. Bardzo ważnym punktem dnia dla Tinki jest moment karmienia, bo Tinka jeść kocha. Kiedy szykuję jedzenie Tinusia tańczy cały czas wokół mnie, przymila się, strzela baranki, całuje mnie w czoło ;) by w finale z radosnym pomrukiem dosiąść do ukochanego jadła ;) Wieczorową porą, a czasem i w środku nocy... Tinka uwielbia przyjść i wpakować się albo na moją głowę, albo pod kołdrę, wtedy przytula się całym ciałem, mruczy jak szalona i każe się miziać i tarmosić od czasu do czasu w ekstazie miziankowej wylizując całą moja twarz swoim szorstkim językiem ;>
Fleur z kolei jest zdecydowanie bardziej aktywna niż mama, chce się i pobawić i pobiegać. Lubi też łazić za człowiekiem, żeby przyglądać się co też ciekawego robi. Kiedy tylko ma okazję wskakuje mi na kolana, a jeszcze chętniej na brzuch, najpierw ugniata mrucząc, potem kładzie się, cały czas mrucząc i nastawiając wszystko co tylko można do wymiziania :)

Dla Tinki i Fleur szukamy wspólnego domu, bo rozdzielenie kotek, które tak bardzo się kochają... byłoby po prostu nieludzkie. Musi być to dom bez innych kotów, bo szansa na to, że szczególnie Tinka zaakceptuje jakiegoś innego kota jest minimalna, a ryzyko nienawiści połaczonej z łapoczynami ogromne. Powinien być to dom w którym panuje względny spokój, nie bardzo wyobrażam sobie którąkolwiek z nich z biegającą z dzikim przytupem i indiańskimi okrzykami gramadką dzieci ;) Szukamy domu, w którym obie staną się księżniczkami na piedestale, dostaną tyle uwagi, czułości i miłości ile jej potrzebują. Wtedy i one będą szcześliwe mając siebie nawzajem i kochających je ludzi i ich ludzie będą szczęśliwi mając dwie miłe i zrównoważone panny, kochające bardzo mocno siebie nawzajem i człowieka, któremu mogą rozdawać każdej nocy buziaki :)

Oczywiście obie pojadą do nowego domu już jako kastratki.

Taki obrazek to standard w wykonaniu Tiny i Fleur :) jedynie te małe stópki pośrodku nie należą do żadnej z nich a do Jasia z miotu I, który Fleur wychowywała razem z mamą... jednocześnie korzystając z okazji dosysała się do maminego cycusia.... co często zdarza się i dzisiaj :) 




 Melba, Tinka, Onyks i Florek nie mogą mieszkać razem w jednym domu, po pierwszych awanturach myślałam, że te stosunki są do naprawienia, nie, nie są. A życie, gdzie albo się tłuką, albo każdy jest osobno to męka dla wszystkich. Tinka i Melba do tej pory mogły być razem, ale Tinka tłucze Melbę kiedy coś jej się nie podoba, a nie może dopaść żadnego faceta, żeby spuścić mu łomot :racja: A Florus nie lepszy, taka niby to niedojda, a przy byle okazji bije Onysia, nawet wtedy, kiedy jego zdaniem ja za mało czasu się z nim miziam - w końcu to na pewno jest wina Onysia :racja: Oczywiście Tina i Melba równo tłuka Florka i Onyksa, to znaczy tłukłyby gdyby nie były od nich oddzielone. A w ostatni weekend Tinka złomotała Iberyczka... bo za szybko biegał z dzieciakami :racja: a Florus w związku z tym, że bardzo nie lubi takich awantur, stłukł Onyksa, bo to przecież była jego wina.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz