środa, 2 czerwca 2010

2 czerwiec 2010r.

Wczoraj moi E-panowie mieli trudny dzień - pańcia zabrała chłopców na kastrację :)
Generalnie tzw. całokształtem nic a nic zachwyceni nie byli :zdziwko: Najpierw pańcia zabrała koteckom jedzonko :zdziwko: i nagle ogłuchła i oślepła na ich protesty :zdziwko: Potem ni z tego ni z owego wpadła nagle do domu w środku dnia, kiedy to kotecki chcą sobie smacznie spać, porwała trzy niczego nie spodziewające się bźdące, wpakowała do transportera i wywiozła nie wiadomo gdzie :zdziwko: Pan doktor chłopców opukał, ostukał, wybadał, pod ogonkami wymacał :diabolek: i zabrał kotecki a pańci kazał jechać i spokojnie :racja: czekać na telefon... Chłopcy kastrację przeszli bardzo dzielnie :serce: jak przyjechałam to trzy, z lekka zawiane :hyhy: bźdące radośnie dryptały w transporterku :niecierpliwy: no nareszcie przylazłaś, długo tu jeszcze mamy czekać, do domu, do domu natychmiast :niecierpliwy2: W domu, ledwo otworzyłam transporter cała trójeczka sruuuu z transprtera i prosto do miseczki z jedzonkiem Melby... ale pańcia była szybsza :wampir: - w końcu pańcia trzeźwa a kotecki dalej z lekka zawiane :wampir: Porwanie miseczki z jedzonkiem, tuż sprzed samych nosków kocich, spotkało się z ogromną dezaprobatą, co chłopcy obwieścili głośno i wyraźnie ;) I od tego momentu rozpoczęło się terroryzowanie pańci poparte donośnymi efektami dźwiękowymi :-P Chłopcy zadowoleni byli tylko i wyłącznie gdy leżałam razem z nimi i uskuteczniałam mizianki, przytulanki i całowanki :serce: a jakakolwiek aktywność z mojej strony wywoływała płacz całej trójki ;) Cóż było robić, ułożyłam się razem z chłopakami, oni skwapliwie zajęli miejscówki na mnie i tylko od czasu do czasu któryś stwierdzał, że może jednak wolałby się przemieścić w jakąś inna część pańci :oczami: albo uznawał, że któryś z braci nadmiernie go od pańci odsunął i gramolił się po braciszkach byle mocniej się przytulić :serce: Najpierw Emilek przylgnął całym cialkiem do mnie, dalej był Elliocik z główka oparta na mojej rece, a na końcu Eryczek. Elliot szybko doszedl do wniosku, że on to jest sprytniejszy niż bracia, przelazł przez Emilka i wpakował się po koc - o to dopiero przytulenie jak należy! i usnął sobie nieboraczek tylko mu główka spod kocyka wystawała :serce: Chwilę później Eryczek doszedł do wniosku, że on to jednak wolałby ciut inaczej i bliżej, przelazł przez Emilka i uwalił się na kocyku przygniatając Elliotka ;) Po jakimś czasie Elliotowi zrobiło się za ciepło, wypełznął więc na zewnątrz, ułożył się wzdłuż mojej ręki tak, że brzuchem zaległ na głowie Eryczka ;) Ciut go przesunęłam, żeby brata nie zadusił swoim grubym brzuchem, ale całe to zamieszanie obudziło Emilka, który dopiero teraz zorientował się, ze został niecnie wypchnięty przez braci na sam brzeg :zdziwko: więc dawaj zaś się bliżej gramolić ;) I tak to mniej więcej wyglądało ...az do rana ;) W międzyczasie chłopcy zasnęli bardzo głęboko... tak głęboko, że nagle poczułam że moja prawa ręka - prawie na całej długości robi się nagle jakaś taka ciepła, a raczej gorąca... :hyhy: o żesz, coś jest nie halo :hyhy: to Elliocik tak mooocno zasnął ;) No ale co tu robić skoro w tym samym czasie leżałam już przygnieciona Emilkiem i Eryczkiem :thinking: szkoda się ruszać i wszystkich budzić :thinking: Wzięłam więc delikatnie Elliota, położyłam na moim brzuchu - ziewnął rozkosznie, przeciągnął się :zieew: i usnął na nowo, a ja zostałam już z bynajmniej nie ciepłym :hyhy: za to kompletnie przemoczonym rękawem :thinking: Śpią tak słodko, no nic, leżymy dalej :-P Nagle czuję, znowu robi mi się coś ciepło, a raczej gorąco :hyhy: tym razem w nogi... a to przecież nie ja... :-P Leżę dalej i myślę :thinking: no kurka wodna szkoda cała trójkę ruszać skoro tak słodko śpią... :thinking: przesunęłam kawałek Emilka, żeby na mokrym nie leżał i myślę dalej :thinking: no ale hartu ducha starczyło mi do czasu az nie zaczęło mnie telepać z zimna, bo jakoś tak w 1/3 być mokrym, to takie troszkę dreszczotwórcze jest :hyhy: No i chyba dobrze ze jednak się ruszyłam, bo gdy tylko ocknął się Eryczek z nieprzytomnym wyrazie pysia: co się dzieje, co się dzieje :zieew: podryptal powlutku do kuwetki i zrobił ładne acz bardzo dłuuugie si :-P więc chyba uchroniło mnie to przed trzecim prysznicem :laughing: W czasie kiedy zmieniałam koce na suche :hyhy: i się przebierałam w ubrania też suche :wampir: cała trójka łaziła za mną i marudziła: no długo jeszcze, co tak łazisz, kładź się ale to natychmiast :niecierpliwy2: No to w biegu jeszcze korzystając z okazji, że i tak jest zamieszanie :wampir: złapałam kawałek boczku zagryzłam czekolada i zapiłam to wszystko obficie coca colką ;) - no to teraz możemy dalej spać :) Zrobiłam potem jeszcze jeden krótki przerywnik na jedzenie tym razem kocie, chłopcy marudzili cały czas przestali tylko kiedy dałam i miseczki z jedzonkiem, ale gdy tylko je połknęli :mniammniam: rozpoczęli swoje jęki na nowo - no po co siedzisz przy komputerze, chodź tu do nas, ale to natychmiast bo jest nam bez Ciebie bardzo smutno :modlitwa: I uziemili mnie wtedy już do rana ;) Oczywiście przekładaniec i przepychaniec trwał nadal, ale koniec końców Elliot uznał, ze najlepszym miejscem jest mój brzuch i musiałam go cała noc asekurować, bo co chwilę się z niego zsuwał :-P Emilek spał w zagięciu mojej ręki z nosem wtulonym w moją pachę :-P a Eryczek wymościł sobie gniazdko na moich nogach :) O poranku chłopcom szumek z główek już całkiem uleciał i gdy tylko naszykowałam im jedzonko... rzucili się na nie jakby co najmniej z tydzień byli głodzeni :mniammniam: O poranku mieli tez jeszcze inna atrakcję, ale tu najpierw dwa słowa o mamuśce Melbie, która nie popisała niestety nadmiernie ;) Najpierw płakała jak jej dzieci zabrałam do weta :zdziwko: a jak jej ich w końcu oddałam, to ta zaś w płacz, że to oszustwo, że ona głupia nie jest :wampir: , tych trzech a i owszem podobni, ale pachną zupełnie inaczej... tak jakoś strasznie groźnie :przestraszony: to na pewno jakieś podrzutki a nie jej dzieci :placze: :przestraszony: Co prawda jak usnęli to przychodziła raz po raz obwąchiwała ich, podlizywała, ale jak się tylko który ruszył to dawaj na niego pchy i pchy :racja: Nie przebierając w słowach powiedziałam jej dosadnie, co ja myślę o jej intelekcie :hyhy: i wywaliłam pokrakę od dzieci - nie będzie mi dzieci stresować swoimi pchy! Ona będzie miała troszkę czasu na przemyślenia, a dzieci w tym czasie przesiąkną na nowo dobrze znanymi bezpiecznymi zapachami ;)
Przez to dzieciaki asystowały mi po raz pierwszy w łazience i były bardzo tym zafascynowane :ciekawski: Oczywiście pierwszy do łazienki wkroczył nie kto inny jak Elliot :niecierpliwy: o żesz, ale fajne miejsce, a ja nic nie wiedziałem, że takie coś jest w moim domu :ciekawski: i dawaj latac po całej łazience i wściubiać nosek w każdy jeden kąt ;) W tym czasie Emilek i Eryczek usiedli, jak przystało na grzeczniusie kotecki na progu łazienki i dialog pomiędzy sobą takowy poprowadzili:
Emilek:
Ty patrz Eryk, Elliot TAM gania jakieś szuru buru TAM robi, chodź też TAM idziemy
Eryczek:
Ty Emilek nie bądź taki kozak, niech Elliot lepiej obada jak TAM jest potem wróci i nam powie, a my wtedy TAM bezpiecznie wejdziemy
Siedzą chwilkę i oczekują na powrót brata - bohatera, a tu guzik z pętelką :elemele: Elliocik ani myśli wracać. O kurcze! a to co :hurra: kabina prysznicowa, no rewelacja!!! I nim się zorientowałam co się dzieje, Elliocik hoooop.... no ale tu czekała go niespodzianka, bo Elliot nie spodziewał się, że trafi w przepaść a do tego mokrą :laughing: jak szybko wskoczył tak jeszcze szybciej wyskoczył jak z procy :laughing: - no co, no co się ze mnie śmiejesz. to przecież było zaplanowane :oczko: i dawaj dalej kąty w łazience zwiedzać. Zerkam na dwa posagi na progu, posąg Emilek coś kombinuje:
Eryk, no chodźże TAM idziemy, ja widzę, ze Elliot TAM się dobrze bawi :niecierpliwy2:
Eryk:
Wiesz co Emil, to nie tak, ze ja się boję :hyhy: ale ja to już dogłębnie przemyślałem :oczami: idź ty sam, a ja tu będę wam tyły osłaniał :-P

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz