piątek, 15 stycznia 2010

1 miesięczne D-Tinweriniątka*PL

D-Tinweriniątka wczoraj skończyły 1 miesiąc :serce: :salut:
Urodziły się w 64 dniu ciąży, Marysia do porodu szykowała się już od godziny 10.30 rano :-P no ale po moich usilnych perswazjach postanowiła poczekać, aż ciocia DoBo skończy pracę :mrgreen: a nawet była tak miła, że poczekała, aż się spokojnie napijemy kawki :kawa: by nabrać sił na poród :mrgreen: ...no, nie żeby Marysia aż tak dbała o moje i DoBo dobre samopoczucie :-P Marysia po prostu była zdania, że ona do porodu musi wyszykować się jak na bal i szorowała się i szorowała, co by lśnić przykładem dzieciom już od pierwszych chwil ich życia :mrgreen: Gdy w końcu uznała, że jest już wystarczająco czysta, w ciągu 10 minut urodziła dwie pierwsze dziewusie :serce: Na ich widok DoBo ze stoickim spokojem stwierdziła, no toż to Pixie i Dixie wypisz wymaluj :lol: i już wiedziałam, że nie może być inaczej, tylko te dwie panny muszą dostać bliźniaczo brzmiące imionka :laughing: Pixie i Dixie to oczywiście nie kto inny jak Debbie Sue :serce: i Dessie Lou :serce: Chwilkę później urodził się Dustinek :serce: czyli Dustin Duke :mrgreen: jedyny chłopczyk wśród marysiowych dzieci, od razu wiedziałam, że bez tytułu szlacheckiego nie może się obyć w przypadku mojego rodzyneczka :serce: Ostatnia urodziła się Demi Di :serce: była malutka, malusieńka... jej waga przyprawiła mnie o stan przedzawałowy, bo Demi ważyła zaledwie 65 g :przestraszony: Według mojej wiedzy szansa, ze kociątko o tej wadze przeżyje, do największych nie należą... ale Demi udowodniła mi, że nie ma żadnych pewników i od pierwszych chwil najbardziej zamaszyście z rodzeństwa wymachiwała łapusiami, cienkimi jak patyczki zresztą :serce: wrzeszczała wniebogłosy i pchała się do cycusiów z siłą tarana :serce: Demi jest nadal najmniejsza z rodzeństwa, ale goni ich przepięknie :mrgreen: i procentowy przyrost w stosunku do wagi urodzeniowej ma nieporównywalnie większy od dużego rodzeństwa :serce: Od pierwszych chwil stanowi parę z Dustinkiem, który do maleństw absolutnie nie należy :diabolek: bo łeb jak sklep, brzucho jak piłka plażowa, łapska jak u tygrysa... no a maleńka Demi właśnie z Dustinkiem rywalizowała o ulubione cycusie :-P i wynik tych walk to był zawsze remis, raz ustępowała Demi, a raz Dustinek, no bo pod gradem ciosów zadawanych przez pchłę jednak nawet bambaryła musiał ustąpić :diabolek: Moje myszy :-P stanowiły parę zdecydowanie bardziej zgodną, choć w pewnym momencie Dessie miała przeokropnie podrapaną główkę :shock: ale szczerze mówiąc o ten niecny czyn ja podejrzewałam ...Demi :lol:
Marysia w roli matki okazała się po prostu genialna :padam: :serce: Bałam się jak to będzie, bo jak by na to nie patrzeć, to jej pierwsze dzieci i Melbusia dała mi przecież nieźle popalić, każąc trzymać się non stop za łapkę i leżeć obok niej z głowa w kojcu przez całe pierwsze 4 tygodnie... ale Marysia nic a nic w tej kwestii w mamę się nie wdała i od pierwszych chwil zarządziła, że to ona jest matką, to ona się będzie dziećmi zajmowała i bardzo grzecznie mnie prosi, żebym była tak łaskawa i jej nie przeszkadzała :-P Od samego początku nie mogłam nawet maluchom pomóc w dossaniu się do cycusiów, bo od razu się buntowały i krzyczały, że one siame :elemele: Cóż było robić :bezradny: dałam Marysi i maluszkom wolną rękę i swoja działalność ograniczyłam do ważenia dwa razy na dobę i miziania małych stworków kiedy akurat nie spały i nie jadły :-P
W poniedziałek maluchy oznajmiły, że czas na opuszczenie porodowej szafy ;) i teraz latają już po całym pokoju a do ich ulubionych miejsc należy piętrowy koszyczek - oczywiście na razie zajmują piętro dolne ;) i legowisko oponka :) Marysia w tych pierwszych chwilach wzmożonej aktywności dzieci i ewidentnych oznak dorastania, odczuwała lekką konsternację :thinking: bo nagle straciła pełną kontrole nad dziećmi, no ale cóż innego jej zostało - musiała pogodzić się z tym co nieuniknione :-P i teraz już ze stoickim spokojem obserwuje brykanka dzieci leząc na ławie, albo na podłodze pod oknem a karmienia odbywają się albo na wspomnianej oponce, albo na samym środku dywanu :mrgreen:
Od poniedziałku tez dzieci pałaszują gerberka z wielkim smakiem zresztą :mniammniam: no a kto jest pierwszy przy talerzyku z gerberkiem - rzecz jasna maleńtas Demi :laughing: i pałaszuje aż jej się uszy trzęsą i ona tez jako jedyna jak na razie pije mleczko z talerzyka :-D dzielny maleńki żarłoczek :serce:
D-Tinweriniątka potrafią już skakać po małym drapaczku, zagryzać się nawzajem - tu też Demi daje popisy, jak wisi nie komu innemu, jak swojemu ulubionemu wielkiemu bratu na głowie i tłucze go ile wlezie :laughing: Potrafią też bawić się zabawkami, których już całkiem spora góra leży w ich pokoju, a najbardziej lubią gonić się pod ławą, gdzie leży jeszcze Zielony, więc najpierw są akrobacje na Zielonym, potem skok pod ławę, albo na głowę kogoś z rodzeństwa a następnie bieg na około :uciekinier:
D maluszki uwielbiają babcię Melbę :serce: bo niby poznały ją całkiem niedawno, ale miłość i opieka Melbusi tak maluchy do niej przekonała, że traktują ją dokładnie tak samo jak własną mamę :serce: Bardzo podobają im się tez wizyty wujostwa :diabolek: i próbują zachecić C-Tinweriniątka do swoich ulubionych zabaw, ale troszkę im te zabawy wspólne jeszcze marnie wychodzą, bo jednak różnica wieku, wielkości i upodobań zabawowych jest jak na razie dość spora :lol: I oczywiście D-Tinweriniątka kochają mnie już absolutnie i przeogromnie :-D Jak tylko wchodzę do ich pokoju, to choćby spały snem najbardziej głębokim :spioszek: zaraz otwierają oczka, główki podnoszą a chwilkę później zrywają się na równe nogi i pędzą śmiesznie popiskując: pańcia przyszła, pańcia przyszła, będzie bal :impreza: Podobnie jak C-Tinweriniątka, uważają, że moje nogi są wysoce atrakcyjne :hyhy: i tak długo będą za mną biegać piskając :-P aż nie siądę na podłodze i wtedy dawaj wdrapywać się na te pańcine nogi, a za nogawki szarpać, a palce pańci obgryzać :laughing: Uwielbiają jak je pełną dłonią głaskam po całym ciałku z ogonkiem włącznie :miziak: uwielbiają jak je jednym palcem po brzusiach miziam :serce: uwielbiają jak je za uszkiem skrobię, jak po pycholkach i brzusiach całuję :serce: Strasznie kochane te moje maleńtaski :serce: :serce: :serce: :serce:

No a tak D-Tinweriniątka wyglądały w ubiegłą niedzielę :-P
Tu z marnym skutkiem usiłowałam bąkom zrobić fotkę grupową :laughing:





i pokazały mi w jak wielkim poważaniu one mają te moje usiłowania :hyhy:


Debbie Sue :serce:





Dessie Lou :serce:





Demi Di :serce:





Dustin Duke :serce:



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz