piątek, 13 marca 2009

29 grudzień 2007r.

Zostałam dzisiaj uszczęśliwiona :hyhy: przez moich rodziców Maxiem - jamnikiem - wariatem :trwoga: Co prawda obiecali, że przyjadą po niego za trzy godziny, ale jak na razie upłynęła połowa tego czasu, a ja mam już serdecznie dość :przestraszony: i siedzę jak na szpilkach uwięziona w towarzystwie tego małego gnoma a koty również uwięzione w drugiej części mieszkania :dobani:
Ale po kolei. Na początku wszystko układało się gładko, małe fokopodobne stworzonko przywitało się grzecznie z Joycką, potem z kotami... no normalnie sielanka ... do czasu gdy ten stwór (czyli jamnik :hyhy: ) nie zakochał się na amen... w Onyksiu :trwoga: Najpierw go wymemlał :hyhy: ... a co później chciał zrobić... możecie się domyśleć :hyhy: Niczego nieświadomy Onyks patrzył na niego z lekkim zdziwieniem, ale nie czekałam na ciąg dalszy, tylko zabrałam moje niewinne dzieciątko i posadziłam na drapaku, bo mała pokraczka, na krótkich łapkach tam na szczęście nie zdoła go dosięgnąć
Zrozpaczony Max wpadł w kompletny kociokwik.. i wtedy to już nawet dziewczynki zaczęły mu się podobać :hyhy: Melba pierwsza zwiała na drapak, potem Zuzanka, którą wcześniej opętaniec gonił z kuchni do pokoju i z pokoju do kuchni.. Jedna Tinusia stanęła na wysokości zadania i nim zwiała, palnęła go na odlew i nawrzucała mu od najgorszych Mądra dziewczynka :miziak:
Teraz Maxidło siedzi i jęczy, a w kuchni płacze Onyks :bezradny:
Oszaleć można...
A tu zakochany jamnik
I koci entuzjazm na widok psiego wariata
Uff, zabrali stwora :yahoo:
Jaka cisza, spokój i sielanka na nowo zagościły w moim domu Oj, jak dobrze
Spacerek z Maxiuniem też okazał się nie lada atrakcją :hyhy: Rodzina nie zostawiła mi smyczy - bo przecież Maxiuś jest taki grzeczniutki Ledwo klucha nogę podniosła i dawaj przebierać tymi swoimi krótkimi łapkami i do kotków Maxia ukochanych.. Ale byłam twarda, wzięłam go pod pachę ... i tak przez większość spacerku , ale przegoniłam potworka jak należy i jak wrócił był odrobinkę spokojniejszy, ale tylko odrobinkę ;) Musiałam wyglądać niezwykle atrakcyjnie drałujac z grzeczną szkotką i kulfoniastym jamnikiem pod pachą , ale co tam ;)
W tym wszystkim najbardziej wzruszyła mnie Zuzanka, toż mnie dziewczynka tak nie wita, jak wracam po ośmiu godzinach w pracy, jak dzisiaj po pół godzinnym zamknięciu ;) A apogeum miziastości nastąpiło gdy tylko zamknęły się drzwi za jamnikiem (w czułych objęciach mojej mamy :hyhy: ) mizianek, grzbiecików, baranków i dreptania nie było końca jakby chciała mi powiedzieć: uwielbiam cię za to, że się tego bzidala pozbyłaś :diabolek:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz