No a dzisiaj mieliśmy kolejną niespodziankę... Ropa zebrała się w gruczołach okołoodbytowych... Nie podobały mi się już od jakiś dwóch, trzech dni... Tyle, że widać było cokolwiek jedynie wtedy kiedy Tinka go wylizywała no i lekarzowi poprzednio wydawało się, że jest ok... a może nie było wtedy tej ropy tam aż tak dużo... Tak więc moje biedne maleństwo miało dzisiaj co najmniej średnio sympatyczną przyjemność czyszczenia tych gruczołów No ale przynajmniej kolejne hektolitry ropy z niego wypłynęły...
Teraz znowu objadł się jak bąk i śpi
Maluch jest zainfekowany bardzo silnie dlatego walczymy z tym tak długo. Część syfu, z przeproszeniem, który w nim jest rozgania antybiotyk, a część znajduje ujście, najpierw przez te ropne wypryski na skórze, potem pępuszek a teraz te gruczoły. I twierdzą również, ze to dobrze, że organizm sam znajduje kolejne ujścia dla tej piekielnej ropy. Mam tylko nadzieję, że mają rację
A teraz mały przerywnik Maryśka to niesamowita smarkata Melba jest bardzo opiekuńcza, ale Marysia mimo wszystko bije ją na głowę w kwestii czułości Co chwilę widzę ją jak się do kogoś przytula, to do mamy to do taty, nawet do łotra Zuźki, no a jej obecne relacje z Tinką... a zresztą sami zobaczcie
A potem nastąpiło wielkie memlanie Tinki przez Maryśkę
A ja tak sobie właśnie kombinuję, żeby spróbować Maryśkę na cyce Tinki napuścić Tinka jej na wszystko pozwala, to może i na to pozwoli a może to by coś ruszyło u Tinusi Tylko muszę z wprowadzeniem tego niecnego planu do jutra poczekać, żeby Tince najpierw zrobić badania z krwi czy u niej już stanu zapalnego na pewno nie ma
Oj, dobrze by było, gdyby jednak Tinka mogła małego karmić, no dobra nie można chcieć za dużo... chociaż dokarmiać No i do tego zaspokoić jego odruch ssania, bo już mamy z tym problemy... maluch z braku cyców zaczął memlać własne łapki, poduszkę i co mu tam pod pysio podeszło, więc na razie za smoczek robią moje palce
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz