piątek, 5 czerwca 2009

28 czerwiec 2008r.

Biały Nos odszedł... Wszystko stało się tak szybko... Kolejne karmienie, kolejny amok... tak duży, że zadzwoniłam do weta dyżurnego... Opisałam objawy, pani spokojnym głosem powiedział mi, że ona nic nie jest w stanie pomóc, wygląda to tak jakby miał dużą bolesność brzuszka... "no wie pani, coś na zasadzie kolki u niemowlaka", że on jest za malutki, żeby mogła wkroczyć z farmaceutykami, mogę próbować masować brzuszek, ale z tego i tak nic nie będzie... Jak powiedziała tak się stało... Nie wiem jak długo to trwało, krótko, masowałam, próbowałam mu pomóc, zaczął mi sinieć, odszedł...
A ja nawet nie płaczę, jestem obrzydliwie spokojna... Siedzę i czekam na rano, bo nie wiem co mam robić.. Melba jest bardzo niespokojna...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz