piątek, 5 czerwca 2009

30 czerwiec 2008r.

Nie mam zupełnie ochoty o tym pisać, ale muszę, bo tłumaczenie każdemu z osobna jeszcze bardziej wytrąca mnie z równowagi, o którą tak bardzo się staram. Sekcja nie wykazała zadnych wad, zadnego zalania, dziecko mialo niestrawność... udusił się z płaczu... Najkrócej mówiac i nazywając rzeczy po imieniu, zamordowała go ta podła, bezduszna jędza, która śmie nazywać się weterynarzem. Wystarczyło tak niewiele, środek przeciwbólowy, rozkurczowy, a potem coś na brzusio i moje dziecko by żyło... Najlepiej będzie jeśli tego nie skomentujecie, bo właściwie komentarz, który najbardziej się nasuwa to :cenzura: :placze: A ja naprawdę muszę juz przestać o tym myśleć, bo każdy mój dygot w momencie wyczuwa Melba. A włożyłam bardzo dużo pracy w to, zeby ja przywrócić do równowagi...
Mamy nowego weta, wydaje się godny zaufania.. zobaczymy, mam nadzieję, ze się nie mylę w jego ocenie... Był u nas w sobotę, wybadał, wymacał, wyoglądał itd. dzieci i Melbę, twierdzi, ze nie ma powodu do niepoju, maluszki rozwijają sie prawidłowo, gdyby cokolwiek mnie zaniepokoiło mam dzwonić o kazdej porze dnia i nocy... Na razie nie dzwonie... Boję sie powiedzieć, ze jest dobrze, nic niepokojącego nie widzę a mój dzień sprowadza sie do ważenia dzieci a potem do oczekiwania na kolejne ważenie. A dzieci jedza, śpią, jedzą, śpią i przybierają na wadze. A ja czekam co będzie dalej...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz