piątek, 5 czerwca 2009

11 luty 2008r.

No i po wystawie. Koty były zestresowane i to bardzo Miałam w klatce dwie przerażone i skulone bidy... Galopkiem pognałam zakupić drugą budkę, bo gdy tylko wstawiłam tą pierwszą upchały się tam razem W sobotę było zdecydowanie gorzej, w niedzielę już o wiele lepiej. Ale w porównaniu z rozbrykanym Innarem :diabolek: i tak miałam dwie kupki nieszczęścia :placze: W sobotę chyba wzajemnie się nakręcałam razem z moimi kotami ja sie stresowałam, że one się stresują, a one czując moje dygoty, bały sie jeszcze bardziej, co powodowało jeszcze większy mój stres.. i tak w kółko... Tak moje koty jak i ja rzuciliśmy :diabolek: jedzenie i picie na większą część wystawy. Podawałam im picie strzykawką i raz udało mi się je namówić na troszkę jedzenia Ale o kuwetkowaniu to nawet mowy nie było
Myślę, że mogłabym wygrać konkurs na człowieka w klatce
:diabolek: Połowa mnie siedziała w klatce z kotami, a ...druga połowa :diabolek: wystawa na zewnątrz :diabolek: Jutro pokażę foto dokumentację :diabolek:
W efekcie Tinusia 2x EX3, Onyksio 2xEX2 + 4 recepty
:diabolek:
Na szczęście w końcu w domku
:modlitwa: Pół godziny po powrocie moje koty zaczęły odzyskiwać normalny wygląd :yahoo: i jadły i jadły i jadły... Dopiero dzisiaj była lawina czułości :serce:
Po tej pierwszej wystawie wiem na pewno, że Zuzia nigdy nie pojedzie na wystawę! Teraz trzeba spiąć się w sobie i zabrać Melbuszka.
Gdybym miała jednym zdaniem podsumować
to chyba takim, że gdyby moje koty siedziały bezpiecznie w domu, a ja miałabym ciut lepszy aparat bawiłabym się na wystawach rewelacyjnie ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz