11 luty 2008r.
No i po wystawie. Koty były zestresowane i to bardzo
Miałam w klatce dwie przerażone i skulone bidy... Galopkiem pognałam zakupić drugą budkę, bo gdy tylko wstawiłam tą pierwszą upchały się tam razem
W sobotę było zdecydowanie gorzej, w niedzielę już o wiele lepiej. Ale w porównaniu z rozbrykanym Innarem
i tak miałam dwie kupki nieszczęścia
W sobotę chyba wzajemnie się nakręcałam razem z moimi kotami
ja sie stresowałam, że one się stresują, a one czując moje dygoty, bały sie jeszcze bardziej, co powodowało jeszcze większy mój stres.. i tak w kółko... Tak moje koty jak i ja rzuciliśmy
jedzenie i picie na większą część wystawy. Podawałam im picie strzykawką i raz udało mi się je namówić na troszkę jedzenia
Ale o kuwetkowaniu to nawet mowy nie było
Myślę, że mogłabym wygrać konkurs na człowieka w klatce
Połowa mnie siedziała w klatce z kotami, a ...druga połowa
wystawa na zewnątrz
Jutro pokażę foto dokumentację
W efekcie Tinusia 2x EX3, Onyksio 2xEX2 + 4 recepty
Na szczęście w końcu w domku
Pół godziny po powrocie moje koty zaczęły odzyskiwać normalny wygląd
i jadły i jadły i jadły... Dopiero dzisiaj była lawina czułości
Po tej pierwszej wystawie wiem na pewno, że Zuzia nigdy nie pojedzie na wystawę! Teraz trzeba spiąć się w sobie i zabrać Melbuszka.
Gdybym miała jednym zdaniem podsumować
to chyba takim, że gdyby moje koty siedziały bezpiecznie w domu, a ja miałabym ciut lepszy aparat bawiłabym się na wystawach rewelacyjnie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz