Postaram się po południu dzieciaki obfocić, choć przy tej paskudnej pogodzie to nie wiem co z tego wyniknie - w Sosnowcu leje
Melbusia wczoraj poradziła sobie koncertowo ale dzisiaj oczywiście zaś się trzęsę co tam się w domu dzieje Szczególnie, że musiałam wyjść, kiedy Melba była jeszcze w amoku zabawowym.. No ale mam nadzieję, że zbyt wariacko nie bawiła się z dzieciakami po moim wyjściu Straszny dzieciuch jeszcze z tej mojej Melby
Dzieciaki zdobywają kolejne miejsca w domu. Aluś(ia) już potrafi wchodzić do budki w dorosłym drapaku, w końcu do czegoś przydały się bezsensowne na pierwszy rzut oka drabinki Wszystkie maluchy potrafią już wskakiwać na moje łóżko i zeskakiwać. Rano obudziłam się z Agatem przytulonym do mojego policzka (a wcale nie spałam na podłodze, tylko we własnym łóżku )
Aluś(ia) wywinął kolejny numer stulecia wpakował się do koszyczka, w którym leżała Zuzanna... Zuźka zdębiała, bo nikt jeszcze nie ośmielił się na tak bezczelny czyn...no i jak zdębiała, to taka zdębiała dłuższą chwilkę leżała razem z maluszkiem w jednym koszyczku Oczywiście w końcu nadeszło opamiętanie i wyskoczyła stamtąd jak oparzona, nerwowo rozglądając się, czy przypadkiem ktoś tego nie widział, no przecież nie może sobie przez smarkacza zepsuć reputacji
Melba zachowuje się tak jakby w końcu cały stres z niej zszedł i po miesiącu zaczęła się normalnie bawić. Problem tylko w tym, że normalna zabawa Melby to jest wielkie łubu dubu To jest wypisz wymaluj jak zwariowany kot z kreskówki, nim zacznie biec najpierw w miejscu łapy kręcą młynka, potem pędzi jak szalona na złamanie karku, nie raz nie dwa nie wyrabia na zakrętach i bardzo często rozpędzi się tak..., że nie zdoła wyhamować przed przeszkodą, bez względu na to czy to łóżko, sciana, czy np. drzwi Po zderzeniu ja prawie widzę te gwiazdki kołujące nad jej głową ale zupełnie nie zrażona Melba, znów pedałuje w miejscu co by nabrać odpowiedniego rozpędu... A do zbyt drobnych, maleńkich i wątłych dziewczynek to ona nie należy Jak by mi taki taran zderzył się z dzieckiem... No ale mam nadzieję, że jak jest sama z dzieciakami to się nie wygłupia nadmiernie a potem tylko nadrabia zaległości zabawowe.
Wszystko ma swoje dobre i złe strony. Co do maluszków pakujących się do mnie gdy śpię, zawsze mam obawę, żeby nie przygnieść pieszczocha. W końcu swoje ważę No ale wymyśliłam, że będę nadal sypiać w stylu obozowym, czyli żadnego rozkładania łóżka i żadnej pościeli dzięki temu nie usypiam zbyt mocno. Wczoraj miałam bardzo chytry plan i postanowiłam dosunąć szafkę nocną do samego łóżka, żeby dzieciaki nie miały jak się wspinać... no ale od razu postanowiły mi udowodnić, że daremny mój trud, bo one wcale nie muszą mieć oparcia pod plecki i normalne tez już potrafią dostać się na górę
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz