14 kwiecień 2008r.
A dzisiaj nie wytrzymałam i zrobiłam kolejną, zupełnie nie artystyczną
sesję. No ale w końcu trzeba korzystać, że słoneczko pięknie świeci, trawniki powolutku się zielenią, no i że jestem na L4
Zafundowałam więc kociastym krótkie spacerki. A że kręciłam się jako ten bączek od samego poranka, łypiąc co chwilę za okno, kociaste szybko wyczaiły, że coś się świeci.
A ta co zaś kombinuje
Aha i od razu uprzedzam, Zuzanki w zieleni nie będzie... A i owszem, podjęłam desperacką próbę wyniesienia jej na spacerek... ale tak mnie stłukła
, że odechciało mi się raz na zawsze.
Melba cały czas bardzo się spieszyła, wygladała troszkę jak jamnik na polowaniu
Onyksio był na spacerku po raz pierwszy w swoim życiu. Robił dużo dziwnych min, strzygł uszami, wdrapywał mi się na kolana ale generalnie był bardzo zaciekawiony, choć nieco przestraszony. Myślę, że gdyby mógł cały spacerek przesiedzieć u pańci na rękach, byłby całkiem zadowolony z takich atrakcji 
I Tinusia, przycupneła, skamieniała a później tylko rozglądała się za ptaszkami i kwiatki wąchała z ogromną pasją 
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz