
Niby miałam czas się na to przygotować, bo już wczoraj wiedziałam, ze mala jest bez szans... Ale.. do tego dochodzi strach, zeby reszta maleństw była zdrowa... Niby nic nie wskazuje na to, że może im coś zagrażać ale i tak trzęsę się ze strachu... Myślę, że ona była po prostu słabsza, była żywotna i ruchliwa - do czasu oczywiście, ale walkę o cyce cały czas przegrywała z resztą, miała jeden zryw w poniedzialek i myślałam, ze wzięla sie za siebie i już będzie dobrze... Dzisiaj będzie sekcja...
Jestem ciut spokojniejsza, bo mam wieści od weta. Wg niego malutka miała wadę rozwojową pęcherza moczowego i bez względu na wszystko właściwie i tak nie miała szans na przeżycie... Dlatego była słabsza, dlatego nie miała sił żeby walczyć z rodzeństwem o cyca i dlatego odeszła. Jeszcze wycinki zostały wysłane do badań patologicznych, więc jutro będę wiedziała więcej. No i jutro mi to wszystko na spokojnie wytłumaczy, bo do mnie naprawdę nie wszystkie szczegóły docierały, gdy mówił mi to przez telefon...
Ale ten wynik sekcji daje nadzieję, że pozostałe maluszki będą zdrowe, oczywiście wet nie jest wróżka, nie jest w stanie mnie zapewnić, że coś gdzieś się jeszcze nie czai... ale nie znalazł niczego co mogłoby zagrażać pozostałym kociętom.
Nie potrafię patrzeć na nie bez przerażenia, ale są tłuste, żywotne, drą sie w niebogłosy gdy chcą jeść i biją się okropnie.
Teraz znów jak na szpilkach czekam do kolejnej godziny ważenia...

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz