piątek, 5 czerwca 2009

3 maj 2008r.

Jak się nie ma własnego ogródka, dobrze mieć choć ciotkę z ogródkiem ;) Że też ja nigdy wcześnie nie wpadłam na genialny pomysł, żeby tam kociaste zataszczyć...
Melba... no cóż dziewcze wpadło w histerię, tuż po tym jak ubrałam jej szelki... i to by było na tyle melbisiowego korzystania z ogródka ciotki
Nie mam pojęcia co ją aż tak wystraszyło może po prostu za dużo nowego...
Zuzanka
:oczami: jej wycieczka trafiła się zupełnym przypadkiem, bo po ostatnich występach, powiedziałam nigdy więcej... nie ma to jak konsekwencja w postępowaniu z koteckami Okazało się, że pomysł nie był, aż tak nietrafiony, jak by się wydawało, bo Zuzanka dłuższą chwilę biegała bardzo zaciekawiona po całym ogrodzie. Sfocić ją było trudno, bo pędziła z prędkością światła. W transporterze jednak wylądowała przed czasem, bo gdy zaczęła warczeć, fukać i gryźć smyczkę postanowiłam nie czekać na ciąg dalszy, tylko schowałam potworka do klatki :mrgreen:
I tym oto sposobem na placu boju została Tinusia z Onyksiem. Moje kochane zrównoważone aniołki:niewinny: Oba nie tylko dzielnie pozowały, ale większość czasu wydawały się naprawdę zadowolone z wycieczki :mrgreen:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz